- Jak to o wpół do jedenastej? Przecież już o dziesiątej miałeś zgaszone światło!
- Ale jeszcze przez pół godziny leżałem pod kołdrą i ruszałem zębem.
Tak! Leo zaczął gubić zęby!!!!
Fakt pierwszej straty przyjął z godnością i spokojem,
w przeciwieństwie do Matki Wariatki, która nie może ochłonąć
z wrażenia, przeżywa Leoszczerbę i jak szalona w kółko powtarza,
że to niesamowite, niewiarygodne i niebywałe.
A że bilans w przyrodzie zawsze musi być zachowany,
to tam gdzie Leosiowi wypadło, to Teosiowi wyrosło.
Niestety, młodszy brat daleki jest od zachowania spokoju,
wyje po nocach, wszystko pokrywa grubą powłoką śliny
i prawdopodobnie wkrótce połknie własną pięść.
Generalnie temat zębów zdominował Leoteorodzinę :)
odbyło sie spotkanie francuskich rodzin związanych z CCHS.
Na zjazd zaproszeni zostali również lekarze, naukowcy,
chorzy oraz goście z innych krajów, a wśród nich Leomama,
prezentująca na spotkaniu nowy projekt filmowy,
nad którym w pocie czoła wraz z Leotatą pracuje (ale o tym, innym razem).
Spotkanie było nieprawdopodobne!
Goście mieli okazje zwiedzić największy szpital w Europie i obejrzeć laboratoria,
gdzie trwają badania nad lekiem. Lekiem na klątwę!
Leomama widziała genetycznie zmodyfikowane myszy,
których życie składane jest na ołtarzu nauki.
Oglądała pod mikroskopem ich wyabstrahowane mózgi (niektóre w całości, inne pocięte na plasterki)
a wszystkie poddawane działaniu substancji, która w przyszłości stanie się wymarzonym lekiem.
Leomama oglądała tabele, wykresy, słuchała wykładów, o genach,
neuroprzekaźnikach, anilinach, hormonach, mutacjach.
I nie jest to już jej cicha fantazja, tylko konkretny fakt:
lek jest co raz bliżej!!!!!!!
Jest szansa na zapewnienie chorym bezpieczeństwa.
Jest szansa na magiczną tabletkę.
Jest szansa na automatyczny, wewnętrzny stymulator.
Potrzeba jedynie pieniędzy, jak najwiecej i jak najszybciej.
Energia na spotkaniu była totalna, wszyscy zmotywowani i zainspirowani wrócili do domów -
z daną sobie wzajemnie obietnicą, że zrobią wszystko, by zdobyć kasę na sfinansowane dalszych badań.
Pomysłów jest wiele.
Będzie się działo!!!
Leo odkrył zupełnie nowy kraj.
Kraj leży pomiędzy Egiptem a Libią i chyba został przez Leo anektowany,
bo Leo wyraża się o nim 'mój kraj'.
A więc, w kraju Leosia jest dużo drzew i kwiatów.
Są też liczne oazy i jeziora.
Na wszystkich, którzy uciekają przed wojną
czekają przygotowane przez Leo drewniane domy, w których mogą zamieszkać.
Kraj ma też interesującą kulturę i religię.
Kobiety chodzą...ogolone na łyso (!!),
a na kościołach zamiast krzyży widnieją sreca!
Acha. Leo znalazł ostatnio w jaskini worek z pieniędzmi.
I rozdaje je wszystkim potrzebującym :)
- To... to jest Sztuka Świata. Historia sztuki opisana w dziesięciu tomach.
- AAA.... A jest tam minimalizm*?
- Tak.
- A surrealizm*?
- Pewnie.
- A sztuka na dachu?
- ?????
Leoemama nerwowo przeszukuje dysk twardy swojej pamięci.
Sztuka na dachu?!!! Brzmi świetnie, ale nie jest pewna,
czy kiedykolwiek wcześniej o takowej słyszała.
Może chodzi o jakiś performance? Bas Jan Ader?
- Sztuka na dachu?
- No tak, z XVI wieku.
Jeszcze dziwniej.
Znowu mija dłuższa chwila.
Aż w końcu Leomama doznaje olśnienia.
Staje się jasność.
Kaplica Sykstyńska!!!!
- Oczywiście, że jest.
Leoart, Kopia obrazu Paula Gaugina "Kwiaty Francji"
* Leo twierdzi, że to jego ulubione kierunki w sztuce :)
(czyli wszystkiego oprócz zabawek znajdujących się w zasięgu ręki).
Leo dostał od dziadka książkę o historii świata i głowa mu eksplodowała!
Wielki wybuch, dinozaury, starożytność, krucjaty, druga wojna światowa, charlie ebdo...
Studiuje ją w każdej wolnej chwili, do tego co wieczór tata czyta mu, a następnie omawia z nim jeden rozdział.
Doszli razem zaledwie do XIV wieku, a już Leo wyciągnął wnioski:
- Chyba najspokojniej na ziemi było za czasów dinozaurów.
- Chyba tak...
- A dlaczego?
- A jak myślisz?
- Bo wtedy nie było ludzi.
Leo gra z mamą w "Labirynt" - zabawę planszową,
w której trzeba zdobywać zaginione w podziemnych korytarzach przedmioty.
Leo losuje czaszkę. Przygląda się jej przez chwilę, a następnie zaczyna monolog:
- Czaszka... czaszka... to pewnie znaczy, że ktoś tu umarł... Ciekawe kto tu umarł?
- Ciekawe...- przyznaje Leomama
- Wiem! To pewnie prababcia Renia!
Leomama wybałusza oczy ze zdziwienia, jednak nic nie mówi, pozwala synowi snuć opowieść dalej.
- Chociaż nie, to raczej nie prababcia Renia. Bo ona umarła niedawno!
To pewnie dziadzia Andrzej albo dziadzia Edward! Bo oni umarli dawno.
Babci Reni pewnie jeszcze czaszki nie widać... Bo umarła niedawno...
Jej pewnie dopiero widać te kości tylko... - Leo wskazuje na znajdujące się pod czaszką kości kończyn,
podczas, gdy żuchwa Leomamy opada ze szczękiem na podłogę dołączając do niezidentyfikowanych szczątek ludzkich.
Leo natomiast nie kryje zadowolenia z wykonanego procesu myślowego, stan prababci go nie przeraża.
***
Wieczorem Leomama przytacza rozmowę Leotacie.
- Nigdy z nim o tym nie rozmawiałem!
- Ja też nie.
I nikt z rodziny sie nie przyznaje.
Pytanie, gdzie Leo posiadł wiedzę o rozkładzie.