Jesienią w końcu zaczęło się lato. Leo codziennie korzysta z pięknej pogody,
nie może tylko wybaczyć rodzicom, że (zupełnie według niego niepotrzebnie)
ubierają go w kombinezon i czapkę.
Każde wyjście na spacer to skomplikowana procedura.
Na wstępie odbywa się dzika awantura spowodowana wyżej wymienionymi częściami garderoby.
Następnie (gdy wszyscy są już wściekli i mokrzy) trzeba znieść z pierwszego piętra:
respirator z baterią (11 kg),
pompę ssącą do tracheo (x kg),
pulsoksymetr (x kg),
sztywnego z obrazy Leosia (około 1000 kg).
Dodatkowo, nie można zapomnieć o wzięciu:
zapasowej rurki tracheotomijnej,
sterylnych rękawiczek,
soli fizjologicznej,
jednorazowych drenów do ssaka,
opatrunków do tracheo,
sterylnych gazików,
no i oczywiście pieluszek, smoczka,
butelki z jedzeniem, chusteczek nawilżających, zapasowych śpioszków,
podkładu do przewijania, grzechotki, kocyka, rękawiczek…
I telefonu.
I portfela…
I kluczy!