Trzeba przyznać, że jeszcze nigdy-przenigdy
w całym swoim, jakby nie patrzeć, już chwilę trwającym życiu,
Leomama nie zabrała się z takim zapałem i radością do sprzątania 
jak w miniony weekend!
Leo dołączył do niej z nie mniejszym entuzjazmem.

I zaczęli opróżniać.
Półki, szuflady, szafki, schowki, kosze, pudła, pudełka, kąty, zakamarki...
Wyciągać spod łóżek, wygrzebywać zza foteli, ściągać z szaf i parapetów...
Przez dwanaście godzin uzbierali około dwa metry sześcienne cewników,
opatrunków, filtrów, oratorów, maści, opasek, płynów do dezynfekcji, soli fizjologicznych,
rękawiczek, rurek, przedłużek, gąbek i innych gadżetów,
które podzielili na paczki i przekazali tracheo-przyjaciołom,
tracheo-znajomym i innym tracheo-potrzebującym,
z nadzieją i życzeniami, żeby i oni wkrótce mogli się uwolnić.

Minął już tydzień od dekanulacji, 
a Leorodzice ciągle nie mogą się nacieszyć lekkością swego nowego życia!!!!!
Co chwilę chcą sięgnąć po ssaka i odessać Leo i za każdym razem,
gdy okazuje się to niemożliwe, przeszywa ich uczucie nieopisywalnej radości...
Ale pod radością czai się strach.
Co będzie, jeśli Leo przestanie być wydolny oddechowo,
a droga do szybkiej wentylacji jest już zamknięta?
Co będzie, jeśli Leo nie poradzi sobie z wydzieliną?
Co będzie, jeśli zapadną mu się drogi oddechowe?

Mimo wszystko wierzą, że sobie poradzą...

82e9a801863b638f45a55e4fa6af75ca.JPG

8851cea67fa5be5a173f025fa38b81ed.JPG