W pierwszym odruchu, na pytanie, czy idziemy na basen, Leo kategorycznie odmówił.
- E-e. Bam!
Ostatecznie jednak, nie dał się długo prosić i ochoczo wsiadł na konia,
z którego spadł w zeszłym tygodniu.
I choć dużym łukiem omijał feralną zjeżdżalnię, zażyczył sobie zjazdu na innej, większej.
Tego, niestety, Leomama musiała mu odmówić (z bólem),
bo zjazd z niej bezwarunkowo kończy się pod wodą.
A wody w tracheo Leomama boi się jak ognia.
photo-3