Leorodzina dawno już powinna być w domu, ale ciągle nie ma Leorespiratora.
Skomplikowane procedury, niepodpisane lub zaginione papiery, urlopy i konferencje, niewysłane i niedostarczone maile, błędy i pomyłki - dziesiątki tajemniczych koincydencji oddalających w nieskończoność wyczekiwany dzień.
W inkubatorze obok zmieniają się dzieci, kolejne mamy pełnią przy nich dyżury.
Dni są monotonne, długie, identyczne.
Szpitalna rutyna.
Leo spędza czas słuchając muzyki, zaprzyjaźniając się z Paniami Pielęgniarkami, patrząc na wiszącą nad łóżeczkiem pszczołę, oddając się masażom shantala i akupresurze, kąpiąc w wiaderku dla niemowląt, przyjmując gości.
Nie wie, że istnieje świat poza dusznym, ciasnym pokojem,
że na dworze jest wiosna.