Odpowiedzi prawidłowych padło kilka!
Leo był w Afryce (geograficznej, bo na pewno nie była to Afryka administracyjna ani kulturowa ;-).
Leo był na Fuerteventurze.
Leo był na Lanzerote.
Leo był na Graciosie!!!!
I jeszcze po drodze zaliczył Londyn!!!!
A wszystko było rezultatem zadośćuczynienia pewnych lini lotniczych,
które to zdecydowały się zrekompensować Leorodzinie niemiły incydent....
(Gosia, dzięki, dzięki, po raz kolejny <3)
Tak więc, Leorodzina postanowiła pojechać na wakacje
i naładować baterie słonecznie przed kolejnym straciem z elektrodą*.
Żeby spędzić dziesięć dni na Kanarach z dzieckiem chorym na CCHS ,
trzeba zapakować się do:
- walizki XXL (sprzęt medyczny)
- walizki XL
- walizki S (sprzęt medyczny, bagaż podręczny)
- plecaka (sprzęt medyczny, bagaż podręczny)
- torby 1 (respirator, bagaż podręczny)
- torby 2 (koncentrator tlenu, bagaż podręczny)
- torebki podręcznej (paszporty, telefony, zeszyt i ołówek** etc.)
Niczego zapomnieć nie można, bo skutki mogą być fatalne.
Nie można też, pędząc przez lotnisko niczego zgubić.
A nie spuszczając oka z siedmiu sztuk bagażu,
nie można też zapomnieć o niespuszczaniu oka z dziecka.
Było to trudne.
Ale było warto.
Po stokroć!!!!
Leorodzina spędziła razem bajeczny czas.
Leo chodził po skałach, wspinał się na wulkany, pływał statkiem,
obserwował przypływy i odpływy, kąpał się w morzu, zbierał kamienie.