Leo znosi ospę dobrze.
Obsypało go umiarkowanie.
Swędzi go też w granicach przyzwoitości.
W zasadzie to jest zadowolony.
Że może posiedzieć w domu.
Pobyć sobie, po prostu.
Porysować, poczytać, pogapić się w okno,
poprzewracać z boku na bok, coś zbudować, coś rozwalić...
W końcu nie musi nigdzie iść.
Bo to ciągłe muszenie jest jego największą zmorą.
Ciągle trzeba coś zbadać.
Coś naprawić.
Coś skontrolować, zintegrować, skorygować...
Ciągle jakieś zaległości trzeba nadgonić.
Z mówienia, chodzenia, skakania, plucia, sikania...
Poniedziałek: psychomotoryka ruchu, logopeda, przedszkole;
Wtorek: wczesne wspomaganie rozwoju, przedszkole, rehabilitacja przedszkolna;
Środa: psychomotoryka ruchu, rehabilitacja;
Czwartek: integracja sensoryczna przedszkolna, przedszkole, logopeda;
Piątek: przedszkole, logopeda przedszkolny, wczesne wspomaganie rozwoju.
Wszystkie zajęcia potrzebne.
Wszystkie zalecane przez specjalistów.
Wszystkie wspaniałe, przynoszące rezultaty,
zmniejszające dystans między Leo a Leorówieśnikami.
Do tego dochodzi ćwiczenie w domu (mówienie i integracja).
Ale co z czasem na leniuchowanie?
Co z nicnierobieniem?
Co z byciem dzieckiem?
Dręczy to Leorodziców już od dłuższego czasu niemożebnie...