Nie! Nie! Nie! I jeszcze raz nie! Czarna rozpacz w biały dzień,
On na żaden spacer nie pójdzie! On chce się bawić, nie spacerować!
Żadne argumenty do niego nie trafiają, za dziesięć minut też nie pójdzie,
bo on nie chce się bawić dziesięć minut, tylko DŁUGO.
Po spacerze też się bawić nie będzie, bo on chce się bawić TERAZ,
a nie po żadnym spacerze! Zanosi się łkaniem, szlocha, rozpacza.
Butów też tych nie założy! Tylko te letnie! Nieważne, że jest zima.
A poza tym, to on i tak NIGDZIE nie idzie.

I nawet Leorodziców, którzy na pamięć znają te jego numery, nachodzą wątpliwości:
Może go jednak nie zmuszać, skoro tak bardzo cierpi? Może to nie ma sensu?

A on wyje nieprzerwanie i głośno; zakładając kurtkę, czapkę, szalik,
smarując pyszczek kremem...

A potem przechodzi przez próg i jak za dotknięciem czarodziejskiej różdżki wyć przestaje.
Uśmiecha się szeroko i rozgląda zaciekawiony.
Ochoczo spaceruje, w doskonałym nastroju, kontemplując otoczenie.

Niestety, po jakimś czasie spacer dobiega końca.
Ale on, nie! On do domu nie wraca! On chce spacerować! On chce iść dalej.
Do domu nie, pod żadnym pozorem! Bawić się nie będzie, nie interesuje go żadna zabawa!!!!
Nie! Nie! Nie! I jeszcze raz nie!

IMG_7582_1_web