Leorodzice kochają podróżować lokalnym transportem;
szczególnie w  Afryce, gdzie jest to zawsze trochę męczarnia, a trochę przygoda.
Czternastoosobowy bus ruszy dopiero gdy wsiądzie do niego dwadzieścia osób,
do których ktoś potem jeszcze doładuje kozę, klatkę z kurami i wór wędzonych śledzi.
Dzieci, oczywiście, jako osób się nie liczy (ani tych rocznych, ani tych siedmioletnich),
więc skacze się na wybojach, w ścisku, upale, z dzieckiem na kolanach, kozą pod pachą i kurą na głowie .
I jest generalnie strasznie śmiesznie.

64384421594c1e4d269f408f72fd3941.jpgfot. Magda Hueckel, Mali 2008

Wracała tak sobie szczęśliwa LeoTeorodzina z jednej z genialnych wycieczek do swego tymczasowego lokum.
Skąpany w popołudniowym słońcu krajobraz był jeszcze piękniejszy, niż za dnia: 
za oknem migały palmy kokosowe, pobłyskiwał ocean. 
Było wakacyjnie, beztrosko, najbościej po prostu.
I wtedy, Leo zadał pytanie, na które Leomama czekała od blisko siedmiu lat.
I którego bardzo się bała.
Pytanie, do zadania którego Leo potrzebował dystansu tysięcy kilomerów,
poczucia wolności, egzotyki, odrealnienia.
I dopiero stworzenie takich warunków pozwoliło mu zmierzyć się z tematem.
- Mama, a dlaczego ani Teoś, ani tata, ani ty nie używacie pejserow? Dlaczego tylko ja?
 
A potem pocisnął dalej. 
Zapytał o wszystko.
WSZYSTKO, WSZYSTKO, WSZYSTKO.
 
A gdy omówione zostały już metody wentylacji mechanicznej, skutki niepodłączenia się do pejserów/respiratora,
chorób towarzyszących CCHS, przedstawione zostałby Leosiowi wszystkie znane przez Leomamę dzieci z klątwą,
zaprezentowane zostały perspektywy leku, mechanika oddychania, inne choroby genetyczne i wiele, wiele, wiele innych rzeczy...
Leo zapytał się, jakie jest najwcześniejsze wspomnienie Leomamy z dzieciństwa.
I płynnie przeszedł do kolejnego tematu.

Niewzruszony.
Jakby tak na prawdę o wszystkim wiedział od dawna.
Leomama długo nie mogła ochłonąć.
 
879b3e25af8d986a61607e9a693e9739.jpg