Noce znowu stały się fatalne.
Prawdopodobnie jest to (między innymi) efekt powiększającego się przecieku wokół rurki tracheo.
Dzięki przeciekowi Leo zaczyna wydawać więcej dźwięków
i nauczy się wypowiadać pierwsze słowa.
Przez przeciek Leorodzice nie śpią…prawie w ogóle.
Wygląda to następująco:
Około 20 Leo idzie spać.
Zasypia podłączony do pulsoksymetru i respiratora,
słuchając muzyki i patrząc na kręcącą się karuzelę
(która już dawno powinna być usunięta z leołóżeczka,
ale za każda próba jej demontażu kończyła się histerią. Więc została)).
Do 24 Leo śpi na wznak, prawie nieruchomo, spokojnie.
W okolicach północy zaczyna się wiercić
(dokładnie wtedy, gdy Leorodzice również udają się na spoczynek).
Leo przekręca się na brzuch, przygniata swoim ciężarem rurę respiratora,
hamuje dopływ powietrza, co powoduje spadek saturacji.
Włącza się alarm…
Trzeba wstać z łóżka i przełożyć Leo na wznak.
***
Przełożony na wznak, Leo wraca do pozycji na brzuchu.
Rurka tracheotomijna wygina się na bok, co powoduje,
że aktualne parametry respiratora są niewystarczające.
Alarm.
Trzeba wstać z łóżka i zwiększyć parametry na respiratorze
(przy okazji zostając oślepionym hiper jasnym wyświetlaczem respiratora).
***
Leo się wierci, coś mu się śni.
Rura zawija się wokół niego, maksymalnie się naciąga się i…
odłącza od rurki tracheotomijnej.
Alarm.
Trzeba wstać i podłączyć Leo do respiratora.
***
Leo wraca na plecy.
Parametry respiratora robią się za wysokie i rozdymają płuca.
Alarm.
Trzeba wstać i zmniejszyć parametry.
***
Leo zmienia pozycję i parametry okazują się jednak za niskie.
Spada saturacja.
Alarm.
Trzeba wstać i zwiększyć parametry.
***
Leo przewraca się na bok, obwija się kablem
i w konsekwencji zrywa sobie czujnik od pulsoksymetru.
Alarm.
Trzeba wstać, zapalić światło, znaleźć nożyczki i plaster, założyć czujnik.
***
Czujnik po chwili działania okazuje się zepsuty
Alarm (K**** !!!)
Trzeba wstać, zapalić światło, znaleźć nożyczki i plaster,
nowy czujnik a następnie założyć go na rączkę, zgasić światło.
***
Leo przekręca się trzykrotnie, owija się rurą przytwierdzoną do rurki tracheo.
Rurka się wygina i… wyskakuje z dziury w szyi.
Alarm.
Trzeba wstać, zapalić światło, znaleźć nożyczki, opatrunek, opaskę, nową rurkę,
Octanispet, Skinsept, rękawiczki, obudzić Leo,
zdezynfekować ręce, ranę wokół rurki,
włożyć rurkę do krtani, założyć opatrunek,
założyć opaskę, znaleźć smoczek,
włączyć muzykę i karuzelę,
uśpić dziecko…
***
I tak w kółko do rana, średnio ok. 4 incydenty tego typu na godzinę.
Punktualnie o godzinie 6:00 Leo budzi się,
siada w łóżeczku,
ostentacyjnie wyrzuca smoczek za barierkę,
sprawnym i zdecydowanym ruchem ręki odłącza się od respiratora.
Alarm.
Ps. Żeby mieć pewność, że Leorodzice wstaną,
a nie będą się nielegalnie wylegiwać w łóżku leniwie spoglądając na wyświetlacz pulsoksymetru,
Leo wydłubuje sobie spod plastra czujnik.
Alarm.
Stanowi to absolutna gwarancję, że Leorodzice zerwą się błyskawicznie z łóżka.
Bo przecież nigdy nie wiadomo czy Panu Leosiowi
nie przyjdzie się do głowy jeszcze chwilę zdrzemnąć…