Leorodzina powoli wychodzi z szoku. Czas zatem na relację.
W niedzielę zadzwonił telefon.
- Jest miejsce, przyjeżdżajcie!
Jak to? Jak to???? To już teraz????? Lęk zmieszał się z radością.
Zapakowała Leorodzina manatki i pojechała.
Do CE-ZET-DE.
Wydarzenia od razu nabrały tempa.
Do CE-ZET-DE.
Wydarzenia od razu nabrały tempa.
Izba przyjęć, badanie, przyjęcie na pediatrię, transport na OIOM, przyjęcie na OIOM.
Leo został ulokowany na łóżku, wśród znajomych rur, kabli, dźwięków.
Przyszła Doktor W.
- Gotowy?
- Tak.
Proces trwał 7 minut.
Trzeciego lipca 2016 roku, o godzinie 17.10, po 1985-u dniach życia z tracheotomią,
!LEO ZOSTAŁ DEKANIULOWANY!
Usunięto rurę!!!
Na zawsze!!!!!!!
(miejmy nadzieję:)
(miejmy nadzieję:)
Doktor W. w asyście pielęgniarek zakleiła dziurę plastrem i poszła.
Niewzruszony Leo zaczął czytać,
a Leomama...hmm....nie istnieje słowo w języku polskim,
które mogłoby określić stan Leomamy w tym momencie.
***
Około godziny 21 Leo, podłączony do pejserów, poszedł spać.
I wtedy, niestety, zaczęły się schody. Ostro w dół.
Saturacja, konsekwentnie i nieubłaganie, zaczęła spadać.
90, 87, 85, 83...
Wezwano Doktor W.
80, 81..
Parametry wentylacji zostały podkręcone.
79, 75...
Zmieniono ustawienie łóżka.
73, 70..
Podjęto próbę odessana Leo przez usta.
69!!!!
Kolor Leotwarzy zaczął się zmieniać.
Na siny.
Leorodzice nie widzieli go w takim stanie od kilku lat.
Zdążyli zapomnieć, co to za uczucie.
- Nie poradzi sobie. Włączamy respirator! - zdecydowała Doktor W.
Leo został podłączony przez maskę.
Sytuacja zaczęła się powoli stabilizować.
Saturacja wróciła do 93.
A potem Leorodzice musieli opuścić oddział.
Nie ma niczego gorszego od zostawiania dziecka w takim momencie.
***
Leo przetrwał noc.
Saturacje się poprawiły.
Z półcentymetrowej dziury została tylko mała szparka.
Zadecydowano o przeniesieniu go na pediatrię
Rozchichotany Leo wyszedł z Intensywnej Terapii na własnych nogach, zagryzając kabanosa.
Rozchichotany Leo wyszedł z Intensywnej Terapii na własnych nogach, zagryzając kabanosa.
Swoim exodusem wzbudził niemałą radość personelu,
bo niestety, taki widok należy do rzadkości.
***
Leo zainstalował się na pediatrycznym placu zabaw
i nie dało się go odkleić od drabinek i huśtawek aż do 21.
Saturował się akceptowalnie, aczkolwiek o jakieś 10% słabiej niż zazwyczaj.
***
Wieczorem spowici lękiem Leorodzice podjęli kolejną próbę podłączenia Leo do pejserów.
Wizja, że nie zadziałają była przerażająca;
bo mając do wyboru maskę + respirator, bądź pejsery + tracheo - wybraliby tę drugą opcję.
Ale odwrotu już nie było.
Odpalili sprzęt.
Leo zasnął.
Leo zasnął.
Saturacja 98.
Potem 98.
98.
98...
Do pierwszej w nocy było wspaniale.
Potem zaczęła się jazda.
Spadki i wzloty.
Częste alarmy.
Częste interwencje.
Częste interwencje.
Ale udało się.
Leo przespał (ciążką) noc na pejserach!!!!!
***
We wtorek opuścił szpital.
***
Przed Leo trudne zadanie.
Musi nauczyć się czegoś, w czym od początku życia był wyręczany.
Musi nauczyć się czegoś, w czym od początku życia był wyręczany.
Musi nauczyć się odkrztuszać zalegającą w gardle wydzielinę. Automatycznie.
To ona była powodem dramatycznej desaturacji.
Przez pięć i pół roku ową wydzieliną żywił się Glutojad.
Teraz Leo musi radzić sobie sam.
Bo Glutojad...od niedzieli jest na emeryturze.
Może wracać do Boliwii :-)