Leorodzice nie mogą wziąć Leosia pod pachę i ruszyć z Nim w nieznane.
Przynajmniej na razie. Zabierają Go zatem w podróże wizualne, muzyczne i kulinarne....
Niniejszy post będzie o jedzeniu :)))
Już dziś leopodniebienie gotowe jest do podróży w najdalsze zakamarki świata!
Nie straszny mu imbir ni chili. Kumin, czarnuszka, czosnek, masala.
Leo pożera gazpacho i dahl, oliwki i hummus, curry i grejfruty, kapary i anchois!
Pochłania specjały kuchni etiopskiej, tajskiej, hinduskiej, meksykańskiej, arabskiej, japońskiej, chińskiej, senegalskiej, włoskiej i francuskiej (...) Zupy, makarony, ryże, ryby, owoce morza, mięsa, pizze, zapiekanki, naleśniki, tarty, pilawy, warzywa, owoce, sery, orzechy (...)
Nie lubi baklawy.
Za słodka, za mdła, bez wyrazu!
Cieszy to Leorodziców, którzy już zaczynali obawiać się,
że Ondyna pozbawiła Leosia kubków smakowych :)))
PS. Za chrzanem też nie przepada :-)))