Skoro Leorodzina została już do Włoch zaproszona,
to postanowiła wykorzystać ów fakt
do zrobienia tego,
o czym od dawna w skrytości serca marzyła.
Czyli do nieco dalszej podróży w pełnym składzie.
I tak, po konferencji w Rzymie,
objuczeni dwudziestoma kilogramami sprzętu medycznego
udali się w trójkę do Toskanii.
W czwórkę to znaczy, bo jeszcze Piesek!
Trema i obawy szybko zamieniły się w euforię.
Było po prostu genialnie!!!!!!!!!!
Leo szalał z radości.
Jego entuzjazm, wytrzymałość i ciekawość świata
przekroczyły najśmielsze oczekiwania Leorodziców.
Dotrzymywał im kroku nawet w 42-u stopniowym upale,
nawet do 23 w nocy, saturując się przy tym wzorcowo.
I po raz kolejny na skutek nowych bodźców,
smaków, zapachów, obrazów, dźwięków,
czystej przyjemności czerpanej z odkrywania świata
i odpoczynku od codziennych wyzwań
nastąpiła u niego prawdziwa eksplozja rozwojowa.
Eksplozja. Dosłownie!
PS. Zamieniliśmy na FB nazwę "Akcja pomocy dla Leosia" na "Leoblog" :)