Zrobiło się ponuro.
Elektroda przestała działać.
Tydzień temu.
A ściśle mówiąc, jej lewa połowa.
Zero reakcji na impuls, zero ruchu klatki piersiowej.
Leorodzice przeprowadzili wszystkie możliwe testy.
I wszelkie drogi prowadziły do jednego wniosku.
Zepsuło się to, co zostało wszczepione w Leo. 
Zepsuł się odbiornik.
 
Konsekwencje takiej awarii są poważne.
Oznaczają reoperację.
Szpital, Szwecję, nerwy, OIOM, narkozę, igły,
cięcie, rany, ból, szwy, blizny, rekonwalescencję.
Strach.
Niepewność.
 
Ale mogło być gorzej.
Mógł się uszkodzić nerw. 
W wtedy, to już w ogóle...
 
Trwali w tej ponurości Leorodzice przez tydzień.
Bojąc się skonfrontować z faktami
lub konfrontując się z nimi poprzez szybkie konsultacje mailowe.
Bo niestety, Ci co się znają są daleko...
 
I w końcu przyszedł mail od Leodoktora Andersa.
Z nowymi wytycznymi.
Wczoraj w nocy Leorodzice zrobii test.
 
Odbiornik odpowiedział.
Rozjaśnia się.
Może będzie dobrze...

5b5fc575c52c6a2b539c5af52263b7d3.jpg