Mimo iż opatrunki dawno już zostały zdjęte,
blizny (wszystkie cztery) stają się co raz jaśniejsze i co raz bardziej płaskie,
a Leo dawno już zapomniał o pobycie w szpitalu,
to Leorodziców nie opuszcza niepokój.
Bo elektroda ciągle jeszcze nie została odpalona.
Bo nie wiadomo jak to będzie, gdy w końcu zostanie.
Bo nikt tak na prawdę nie może zagwarantować, że wszystko zadziała idealnie.
Bo okres przejścia z jednego sposobu wentylacji na inny nie jest łatwy.
Bo dziwne są te dwa metalowe krążki pod skórą.
Bo nikt nie ma w Polsce doświadczenia z tym sprzętem…
Bo jak to możliwe, że Leo nie będzie podłączony do respiratora… ?
I czy to jest na pewno bezpieczne?
Tymczasem, Leo wrócił do swojej codziennej rutyny.
Przedszkola, rehabilitacji, zajęć wyrównawczych.
A entrée miał imponujące, bo w czasie lata bardzo się zmienił.
Przede wszystkim zaczął mówić.
Stało się to w wakacje, ale bez dwóch zdań jest zasługą całorocznej pracy Leologopedki,
która mozolnie wydobywała z niego wszystkie te litery, słowa, zdania, opowieści.
Nie można też nie wspomnieć o drobnym efekcie ubocznym jej działań.
Bo jeszcze lepiej niż mówienie, idzie Leosiowi czytanie.
Leo czyta.
Płynnie.
Poniżej film, na którym Leo mierzy się z tekstem, który pierwszy raz widzi na oczy.
PS. Już niedługo rozpoczyna się w Warszawie nasz ulubiony festiwal!!!!
Korczak. Międzynarodowy Festiwal dla Dzieci i Młodzieży.
Polecamy wszystkim. Bardzo!