Leo wrócił z ferii.
Przez tydzień był w podróży, podczas której odwiedził rozsianą po Polsce rodzinę i znajomych.
Co rusz spał w nowym, nieznanym łóżku (w sumie w pięciu róznych!),
kąpał się w nieznanej, dziwnej wannie,
jadł przy nieznanym, innym stole,
spożywał nieznane, egzotyczne potrawy (kotlet schabowy),
odwiedzał nowe, nieznane miejsca,
spędzał czas z nowymi, nieznanymi do tej pory (albo znanymi, ale jakiś czas temu) ludźmi.*
Całą tę lawinę nowych doświadczeń zniósł ze spokojem i uśmiechem.
Bo w końcu, co w tym dziwnego, że coś jest nowe i nieznane?
Reasumując, Leo po raz kolejny udowodnił,
że ma duszę i temperament podróżnika.
* Prawdę mówiąc, siedzenie przy stole z nowopoznanymi ludźmi Leo znosi znacznie lepiej,
niż jego odrobinę socjopatyczno-ksenofobiczni rodzice, którzy wpadają w panikę,
ilekroć przyjdzie im się znaleźć się w takiej sytuacji :-)