Tydzień temu odbyła się w Warszawie II Konferencja Bliskości,
promująca bliską Leorodzinie ideę Rodzicielstwa Bliskości.

Jeden z paneli poświęcony był budowaniu więzi z dziećmi z wyzwaniami rozwojowymi
Do udziału zaproszeni zostali:
Megenisiowa Mama (Kasia Pietras), Ojciec Karmiący (Sebastian Łukomski),
Leorodzice (ostatecznie udział wzięła jedynie Leomama,
gdyż Leotata bujał wówczas w obłokach po drugiej stronie globu),
psychoterapeutka, Pani Łucja Sokorska-Maj, wiceprezeska Fundacji Synapsis,
a dyskusję moderowała dziennikarka Beata Jewiarz
– trafiając w sedno z każdą kolejną grupą pytań.

Jak było na początku? Jak się dowiedzieliście? Jak wyglądał proces akceptacji?
Jak radzić sobie z taką wiadomością, że dziecko jest chore?
Czy można to zaakceptować?
- To jak przechodzenie przez żałobę - powiedział Ojciec Karmiący.
Tak, dokładnie tak jest. Początek to żałoba.
Padają słowa: n i e u l e c z a l n a,  n i g d y,  z a w s z e.
Trzeba się pożegnać z normalnością, marzeniami i planami.
Trzeba przywitać nową, inną, niechcianą rzeczywistość.

A jak budować więź z dzieckiem w   t a k i e j  sytuacji?
No właśnie!?
Jak budować więź z nieobecnym emocjonalnie bądź fizycznie dzieckiem?
Z dzieckiem w śpiączce farmakologicznej,
z dzieckiem uwięzionym w inkubatorze,
z dzieckiem, którego nie można wziąć na ręce
a sposób w jaki mogą dotykać go rodzice dyktuje pielęgniarka,
z dzieckiem, które nie radzi sobie z emocjami, lub ma   i n n e   emocje?

A doświadczyliście stygmatyzacji?
No właśnie!
Jak reaguje rodzina / przyjaciele / znajomi / współpracownicy / sąsiedzi / obcy
na informację, że dziecko jest chore?
Stają na wysokości zadania?
Czy ewakuują się na księżyc i traci się z nimi łączność?

A jak wygląda wsparcie ze strony psychologów / lekarzy / terapeutów / państwa?
Czy procedury istnieją?
Czy ścieżki są wydeptane?

A czy dziecko jest świadome swojej   i n n o ś c i?
Czy próbuje „zarządzać” rodzicami, wykorzystując chorobę?
Jak sobie z tym radzić? Jak wychowywać? Pobłażać, czy nie pobłażać?
Iść za dzieckiem, czy nie iść?
Jak to robić?
Jak?

I wreszcie, jak dbać o siebie? Jak nie oszaleć? Jak nie ulec frustracji,
Żyjąc w ciągłym strachu, zmęczeniu, izolacji, bezsilności?
W bezustannej walce z systemem?
Jak pozostać szczęśliwym?

Ta rozmowa była niezwykle potrzebna, niezwykle szczera.
I choć, ze względu na ograniczenia czasowe, musnęła zaledwie czubka góry potrzeb,
to z pełną wyrazistością pokazała, że ta góra istnieje.
I jest duża. I trzeba się jej przyglądać, oswajać ją, opisywać i definiować.

Dziękujemy zatem Agacie Aleksandrowicz i Mamania
za pomysł na panel, za zaproszenie nas, za poświęcony czas i uwagę.
Rozmawiajmy o tym!

IMG_0495

Ps.
Niestety, Pewnym Paniom nie spodobało się sformułowanie, że „dziecko zarządza”,
bo dziecko "nie zarządza, tylko wyraża swoje potrzeby".
W związku z tym: "dyskusja poszła w stronę,
w którą nie miała prawa pójść na tym spotkaniu".
Jasne, możemy dyskutować, przekomarzać się spierać,
czy to, co robi świadomy siebie czterolatek, to próba zarządzania, czy nie.
O wszystkim możemy rozmawiać, bo po to są konferencyjne konfrontacje.
Ale ważna jest forma.
I ważny jest ton.
I ważne jest, aby słuchać całości, a nie wyszarpywać z kontekstu pojedyncze słowa,
bo przecież wydźwięk wypowiedzi panelistów chyba był jednoznaczny:
pełna akceptacja dzieci i ich zaburzeń.
Ten komentarz po prostu zabolał...