Intensywna terapia przenosi się ze szpitala do domu.
Czas upływa na oswajaniu nowej sytuacji, i rehabilitacjach (4x w tygodniu),
konsultacjach medycznych (gastrolog, laryngolog, neurolog, immunolog, foniatra, kardiolog, logopeda, audiolog…)
i walce ze sprzętem, który co chwilę się psuje.
Szpital był koszmarem, ale w domu nie jest łatwiej…
Najgorsze są noce.
Leo potrafił odłączać się od respiratora nawet co 10 minut.
Do tego jest labilny, co oznacza, że kilkakrotnie w nocy trzeba zmieniać ustawienia sprzętu.
Ponadto, jak każde dziecko, czasem chce jeść, czasem ma kolkę, q czasem żąda przewinięcia…
Zdarza się, że trzeba wstawać do niego około dwudziestu (a może więcej?) razy.
W dzień też nie można spuścić z niego oka.
Jak każdy niemowlak ucina sobie częste drzemki.
A każda drzemka może być śmiertelna.